Austria - Włochy - Francja - Szwajcaria 2015



Lazurowe Wybrzeże - 2015 r.




Wstęp


Plan wyjazdu rodził się długo i przez cały swój czas ewaluował. Początkowo mieliśmy jechać razem ze znajomymi na dwa motocykle (4 osoby) do wysokości Wenecji, a następnie każdy miał udać się w swoją stronę. My w kierunku Francji, a Łukasz z Magdą na Chorwację. Mieliśmy ruszać 24 czerwca. Ostatecznie ruszyliśmy sami. I nie 24 czerwca, bo wtedy to jeszcze moto było niesprawne, a 3 dni później - 27 czerwca, w sobotę 😉



DZIEŃ 1 - 27.06.2015 (Gdynia - Szczecin: 370 km)

Ostatnie pakowanie i z domu ruszamy przed godz. 14. Pierwsze 200 km pokonujemy na dwa motocykle. Ja na Gsx-R'ze, Ania na Fazer'ku, gdzie zostawia go w bezpiecznym miejscu na czas naszej nieobecności 😉 Tym razem poza sakwami, montujemy również na baku plecak, w który pakujemy "deszczaki" i mapy. Jeszcze tylko szybkie foto na start i ruszamy!!!





Ostatecznie, ok godz. 22:00 docieramy do Darka do Szczecina, gdzie mamy nocleg 😉 Po drodze "łapie" nas ostry deszcz. Całe szczęście, że mamy ze sobą stroje przeciwdeszczowe, które jak się później okaże, jeszcze nam się przydadzą. 





DZIEŃ 2 - 28.06.2015 (Szczecin - St. Johann in Tirol: 890 km)

Ze Szczecina wyruszamy zaraz po śniadaniu. A, że lubimy pospać to jest to przed 11 😉 Niebo nie wygląda za ciekawie, więc jeszcze przed granicą decydujemy ubrać na siebie stroje przeciwdeszczowe.









Jak wiadomo, autostrady niemiecki nie mają ograniczeń prędkości, a i deszcz nam nie straszny, więc manetka do oporu i zatrzymujemy się tylko na tankowania 😀 Gdzieś, pomiędzy Berlinem a Norymbergą zaczyna się rozpogadzać, zatem zdejmujemy stroje, jemy batonika i jedziemy dalej. Na wysokości Monachium robimy się głodni, zjeżdżamy do przydrożnego McDonalds'a, prostujemy kości i zamawiamy 2 DUŻE zestawy + deser (dla Ani) 😀😀😀 Na wieczór (ok. godz. 21.) docieramy do Markusa w Austrii, u którego mamy nocleg. Idziemy z Nim i Jego dziewczyną do lokalnych knajpek. Wypijamy po piwku i wracamy do domu, rano ok 8 mamy startować na Grossglockner.













DZIEŃ 3 - 29.06.2015 (St. Johann in Tirol - Grossglockner - Rabland, Bozen: 355 km)

Dziś czeka nas pierwsza na tym wyjeździe wysokogórska przełęcz alpejska - Grossglockner! 😀 Dlatego zmotywowani wstajemy rano, śniadanie w McDonald's i przed 11 jesteśmy już na bramkach. 









Bilety zakupione więc w górę! Dosłownie, w górę 😉








Grossglockner:



























Ok. godz. 18:00 przekraczamy granicę z Włochami aby 2 godziny później dotrzeć do miasteczka Rabland, gdzie decydujemy się nocować. Ze względu na późną porę podejmujemy szybką decyzję i zjeżdżamy do "Pensjonatu Ennemoser". Warunki bardzo fajne 😉

















DZIEŃ 4 - 30.06.2015 (Rabland, Bozen - Przełęcz Stelvio - Wenecja: 520 km)

Dziś czeka nas Passo Dello Stelvio 😊 Jak się później okazuje MISTRZOSTWO ŚWIATA!!! 😀😀😀 Jest to najwyższa przejezdna przełęcz we włoskich Alpach 😳 Jako ciekawostkę należy dodać, że dziennikarze programu motoryzacyjnego "TOP GEAR" uznali Przełęcz Stelvio za "najlepszą na świecie drogę samochodową" 😀 I też tak jest! Kilkadziesiąt ponumerowanych ostrych zakrętów powoduje banana na twarzy każdego kierowcy (motocyklisty!!!) 😀😀😀



































Temperatura powietrza powyżej 30°C, nachylenie niemalże pionowe i do tego my + sakwy. Wszystko to powoduje, że Gsx-r zaczyna się gotować, w konsekwencji czego... gaśnie 😠 Całe szczęście, że po krótkiej chwili odpoczynku odpala 😀 Jedziemy dalej!!!!! 😊






Po drodze do dzisiejszej stacji końcowej zahaczamy jeszcze o Jezioro Garda. Szybki rzut oka i w drogę. Gdzieś na trasie zatrzymujemy się na lody - w bliżej nieokreślonym miasteczku...







Jako metę tego dnia wyznaczamy camping pod Wenecją, na który docieramy tuż przed zachodem słońca. Na kolację serwujemy sobie 'włoskie spaghetti' 😜









DZIEŃ 5 - 01.07.2015 (Wenecja)

Tego dnia motocykl zostaje na campingu, a my wsiadamy w autobus i udajemy się do oddalonej o kilka km Wenecji 😀 Zwiedzamy miasto, pływamy gondolą... Jak urlop, to urlop! 😀 Punkty obowiązkowe to oczywiście Kanał Grande, Pałac Dożów, Bazylika i Plac św. Marka, Most Rialto.












































DZIEŃ 6 - 02.07.2015 (Wenecja - Werona - Maranello - Florencja: 400 km)

Czwartek... Pobudka, śniadanie, i... 😊 Temperatura od samego rana bliska 30 stopni. Naciągamy na siebie kombinezony i ruszamy! Po ponad godzinie drogi dojeżdżamy do  miasta Romeo i Julii - Werony 😊 Parkujemy niedaleko Casa di Giuletta i udajemy się zobaczyć słynny balkon Julii. Jest to najczęściej odwiedzane miejsce miasta, dlatego też można sobie wyobrazić ile jest tam ludzi (?) Dużo! 😜














Po "podziwianiu" balkonu idziemy na mały rekonesans miasta. Cykamy trochę zdjęć, odpoczywamy w parku na przeciw Koloseum, gdzie delektujemy się lodami 😉
























Tuż po godzinie 15. dojeżdżamy do Maranello, do muzeum Ferrari 😀😀😀 http://museomaranello.ferrari.com
Jest to małe włoskie miasteczko, gdzie co drugi samochód na ulicy to... Ferrari 😉Za kilkadziesiąt euro można wynająć sobie takie auto na krótka przejażdżkę po mieście. Co daje niesamowitą frajdę z jazdy!!! Zwiedzanie samego muzeum zajmuje ok. 2 godzin. W tym czasie można zwiedzić wszystkie jego "pokoje", rozkoszować się widokiem super aut, posłuchać głosu pracy silnika bolidów F1 i wykonać nieograniczoną liczbę zdjęć 😊



























A tu wisienka na torcie: Ferrari La Ferrari 😀 Model produkowany w liczbie 499 egzemplarzy. Jest to pierwszy samochód hybrydowy marki, najszybszy, najmocniejszy i najbardziej zaawansowany pojazd w historii produkcji Ferrari. Łączna moc pojazdu (silnik benzynowy + elektryczny) wynosi 963 KM 😲😀 Jest MOC! 😉








Późnym wieczorem, bo ok. 23 docieramy do Florencji. Łapiemy pierwszy nadający się hotel i... ruszamy w miasto 😀 W przeciwieństwie do innych w/w miast, tu nawet po północy życie się toczy. Nie wspomnę już o "paniach" pracujących pod latarniami - trochę ich jest. Po kolacji na mieście do hotelu wracamy w środku nocy 😉









DZIEŃ 7 - 03.07.2015 (Florencja - Piza - La Spezia: 160 km)


Dziś bagaże i kombinezony zostawiamy w hotelu, a sami w lekkich ciuszkach ruszamy motocyklem w miasto 😉 Plan, to zobaczyć m. in. Pałac Vecchio, rzeźbę Dawida, Katedrę Santa Maria del Fiore, Most Ponte Vecchio 😀















































Późnym popołudniem ruszamy dalej w drogę i o 18:00 dojeżdżamy do Pizy. Tu, pod Krzywą Wieżą, robimy odpoczynek i zastanawiamy się kiedy ona (wieża) się przewróci 😉











Z uwagi, że w Pizie poza Krzywą Wieżą nie ma niczego szczególnego postanawiamy jechać dalej szukając miejscówki na nocleg. Po drodze jesteśmy zmuszeni do zatrzymania się pod wiaduktem na autostradzie - deszcz tak leje, że nie sposób  jechać. Nawet samochody zatrzymują się aby przeczekać. W taki oto sposób po kilku godzinach dojeżdżamy do urokliwego miasteczka - La Spezia. Jakie jest nasze zdziwienie, gdy okazuje się, że w większości hoteli nie ma miejsc, a ten, w którym znajdujemy pokój kosztuje 1015 euro! (słownie: jeden tysiąc piętnaście euro) za dobę 😳 Ale ze śniadaniem! Hahaha 😉
My oczywiście wybieramy opcję studencką, czyli spanie na ławce, a śniadanie w McDonald's 😀😀😀










DZIEŃ 8 - 04.07.2015 (La Spezia - Portofino - Genua: 150 km)

Już od 5 rano zaczynamy się przebudzać, tzn. ja, bo Ania nie śpi całą noc. To jest moja pierwsza w życiu noc na ławce i wrażenia mam bardzo pozytywne! Poza tym, że bolą trochę nogi, bo kombinezon mam cały czas na sobie to czuję się wyspany 😀 Czekamy aż otworzą lokale i idziemy na śniadanie 😉 Przed godziną 9. jesteśmy już w drodze. Postanawiamy jechać wybrzeżem, lokalnymi drogami, które są albo dziurawe albo... zamknięte. 









Wjeżdżamy do miasteczka Vernazza. Tuż przed wjazdem stoją znaki "zakaz ruchu", "zakaz używania sygnałów dźwiękowych" i znak informujący, że wszystkie pojazdy należy zostawić na parkingu. Nie wolno wjeżdżać pojazdami mechanicznymi do miasta! Ale przecież nie dotyczy to nas! 😀 Jesteśmy turystami, którym wszystko wolno! Jedziemy dalej.... Ludzie trochę dziwnie się na nas patrzą, jedni machają, inni pukają się w głowę, a my jedziemy.... Ulica robi się coraz węższa, aż nagle koniec. Stoi budynek i nawet motocyklem nie ma jak się przecisnąć. Zawracamy. I nagle zatrzymuje nas policjant. Gadka... dokumenty....itp. Idziemy z nim na komisariat. A tam to samo, dokumenty, pokazuje taryfikator mandatów po czym sumuje nasze wykroczenia i wylicza ponad 100 euro. Po 40 minutach spędzonych na komisariacie płacimy 30 euro mandatu, wystawia nam pokwitowanie i jedziemy dalej 😉





Przed 14. znajdujemy camping przed Genuą, gdzie zostajemy na dwie noce. Wynajmujemy 4*domek i rozkoszujemy się wakacjami! 😀😀😀












DZIEŃ 9 - 05.07.2015 (Portofino - Genua)

To jest drugi dzień pobytu na campingu. Rano pyszne śniadanie, serwowane oczywiście przeze mnie 😁 A później objazd po okolicy. Jedziemy do Portofino, gdzie spędzamy kilka godzin w wodzie. Jemy przepyszny obiad, a na kolację jedziemy do Genui.






























































DZIEŃ 10 - 06.07.2015 (Genua - Peymeinade: 280 km)


Dziś jest poniedziałek. Zaraz po śniadaniu pakujemy się i jedziemy dalej - przed nami Francja 😉 Jesteśmy umówieni z Gerhardem, u którego mamy w planach zatrzymać się na 3 dni. Gerhard mieszka niedaleko Cannes, jest to starszy pan, z którym nawiązujemy kontakt jeszcze będąc w Polsce. Okazuje się być super facetem, z którym każdego wieczoru jemy wspólne kolacje, a on opowiada nam o Francji, Francuzach i swoim życiu. Jak się okazuje Gerhard jest Niemcem, który mieszka we Francji i ma żonę Polkę 😊 A jego córka studiuje w Olsztynie 😉 Gerhard udostępnia nam swój drugi dom łącznie z basenem. Lazurowe Wybrzeże ma tyle atrakcji, że decydujemy się zostać kilka dni dłużej 😉




Z Gerhardem i psem o imieniu Pepsi 😊









DZIEŃ 11 - 07.07.2015

Zakładamy na siebie spodenki, bierzemy kaski i ruszamy pokręcić się po Lazurowym Wybrzeżu. Dziś zahaczamy o miasta Grasse, Antibes i oczywiście Cannes 😊😊😊












Jest bardzo dużo ludzi, bardzo gorąco i są rewelacyjne widoki 😀😀😀😀 Droga prowadząca wybrzeżem daje nam to, że co kilkaset metrów zatrzymujemy się przy plaży i wskakujemy do morza aby się schłodzić. Kąpiel, prysznic i dalej na moto 😀😀😀 I tak przez najbliższe dni 😀

















Oczywiście, nie mogło zabraknąć przejścia po czerwonym dywanie... 😀












... i zakupów w luksusowych butikach 😉







A wieczorem znowu promenada.... spacer... motocykl.... lody... Monako nocą.... motocykl.... A to wszystko z Anią 😉😉😉 Ach... 😃😃😃








DZIEŃ 12 - 08.07.2015

Po późnym wczorajszym powrocie do domu postanowiliśmy się wyspać. Dlatego dopiero przed południem ruszamy motocyklem na wycieczkę po okolicy 😉 I co? Oczywiście pamiątka - czerwona, ręcznie  robiona bransoletka 😀😀😀





























DZIEŃ 13 - 09.07.2015 (Saint-Tropez)


Od samego początku pobytu we Francji postanowiłem, że chcę zobaczyć słynne miasteczko Saint-Tropez. I dziś własnie nadszedł ten dzień 😊 Ale zanim się tam wybierzemy, Gerhard zabiera nas do miasteczka położonego wysoko na wzgórzu, gdzie urodziła się matka Antoine de Saint-Exupery. Pijemy kawę, próbujemy lokalnych ciasteczek, spacerujemy ulicą nazwaną jego imieniem i wracamy do domu. Zamieniamy kilka słów z Gerhardem i ruszamy do Saint-Tropez. 
Samo miasto, a w zasadzie miasteczko, to niewielkie skupisko ludzi, gdzie co roku w okresie wakacji przypływają głównie bogacze, milionerzy i wielkie filmowe gwiazdy. Aby dojechać samochodem do miasta trzeba nastać się w kilku kilometrowym korku. Ale my jesteśmy motocyklem! 😀 Zatem mijamy bokiem wszystkie stojące supersamochody i dojeżdżamy do samego portu. Zostawiamy motocykl i idziemy na plażę 😉





















Po kilku godzinach spędzonych w kurorcie i mocno opalonych ramionach wracamy do Cannes. Po drodze zatrzymujemy się aby porobić kilka zdjęć.


















DZIEŃ 14 - 10.07.2015 (Nicea, Monako)

Dziś jest już piątek, ostatni dzień naszej zabawy na Lazurowym Wybrzeżu wśród ultra bogatych ludzi 😉 Jedziemy (po raz kolejny) zobaczyć Niceę i Księstwo Monako. Przejeżdżamy się ulicami Monte Carlo, znanymi za sprawą kierowców Formuły 1, odwiedzamy (tylko z holu) Kasyno, port z najdroższymi jachtami świata oraz Wzgórze Pałacowe 😃











































DZIEŃ 15 - 11.07.2015 (Peymeinade - Turyn - Aosta - Sion: 550 km)

Czas pożegnać się z Lazurowym Wybrzeżem, ruszamy dalej! 😉😉 Jemy śniadanie, zakładamy (po kilku dniach jazdy w spodenkach) skórzane kombinezony, montujemy sakwy i ruszamy w kierunku Turynu, a następnie przez Wielką Przełęcz św. Bernarda docieramy do Szwajcarii.















Wielka Przełęcz św. Bernarda:



































Ok. godz. 21. dojeżdżamy do miasteczka Sion w Szwajcarii, gdzie zaczynamy poszukiwania noclegu. Zatrzymujemy się (jak sądzimy) przy motelu, wchodzimy do środka i...okazuje się, że jest to schronisko młodzieżowe i jedyne miejsca wolne są w pokojach 5-osobowych z łazienką na korytarzu. Odpuszczamy. Jedziemy dalej rozglądając się po okolicy. Zatrzymujemy się jeszcze gdzieś na kolację. Po przejechaniu kolejnych kilkunastu kilometrów, zatrzymaniu się przy wszystkich możliwych hotelach (gdzie okazuje się, że nigdzie nie ma miejsca), decydujemy się na powrót do wcześniejszego schroniska. Jest godzina 23 z minutami i okazuje się, że... budynek jest już zamknięty 😒 Nauczeni doświadczeniem z La Spezii postanawiamy szukać noclegu pod chmurką. Idziemy na tył wspomnianego schroniska, łączymy kilka krzesełek i układamy się do snu 😋 Tym razem to Ania się wyspała, a ja przez pół nocy odganiałem się od mrówek... 😏






DZIEŃ 16 - 12.07.2015 (Sion - Engelberg: 370 km)

Pobudka, jak zwykle w takich sytuacjach, tuż po wschodzie słońca 😊 Na śniadanie batonik, orzechowe chipsy zakupione dwa dni wcześniej w Lidlu i woda mineralna. Ruszamy! Przed nami przepiękne alpejskie przełęcze 😀😀😀
















Około południa docieramy na pierwszą z nich - Furka Pass. Niektóre źródła określają ją "najbardziej ekstremalną drogą na świecie" 😀 Trasa ma długość 28 km i składa się z niezliczonej ilości zakrętów, zjazdów i podjazdów. Pokonując trasę podziwiamy zapierające dech w piersiach widoki 😀😀😀





































Kolejna przełęcz to Grimsel Pass:

















Po pokonaniu niezliczonej ilości zakrętów, ok. godziny 19 umęczeni ale szczęśliwi docieramy do Bartka, do miasteczka Engelberg, u którego zostajemy dwie noce. Jeszcze tego samego wieczoru idziemy poznać okolicę 😉










DZIEŃ 17 - 13.07.2015 (Engelberg)

Jeszcze poprzedniego wieczora ugadujemy się z Bartkiem, że rano ruszamy w Alpy. Zatem zaraz po śniadaniu startujemy. My tak naprawdę w spodenkach, T-shirt'cie i lekkich płaskich butach - w sam raz na wyjście w Alpy 😋 Po kilku godzinach wędrówki docieramy na szczyt o nazwie Bitzistock, znajduje się on 1895 m n.p.m. Drogę powrotną trochę sobie urozmaicamy zjeżdżając kolejką linową 😊 (w tym miejscu należą się podziękowania dla Pani z Australii, która doceniła silę moich mięśni) 😀😀😀😀😀😀









































































DZIEŃ 18 - 14.07.2015 (Engelberg - Gdynia: 1460 km)

Wtorek. Plan na dziś to dotrzeć jak najdalej się da, oczywiście w kierunku domu - Gdyni. Ruszamy wcześnie rano, po drodze zajeżdżamy do Księstwa Liechtenstein gdzie jemy drugie śniadanie 😉








Tuż po przerwie, czyli ok 10:30 opuszczamy Księstwo i jedziemy dalej drogami Szwajcarii. 
Późnym wieczorem, gdzieś na wysokości Berlina podejmujemy decyzję, że nie szukamy noclegu, tylko staramy się dotrzeć do Gdyni. Przekraczamy ostatnią już na tym wyjeździe granice państwa i mocno po północy, MEGA SZCZĘŚLIWI, docieramy do domu!!! 😊😊😊 


Podsumowanie:


  • 1 motocykl
  • 2 osoby
  • 8 krajów
  • 18 dni w podróży
  • 6 500 km

3 komentarze:

  1. Rewelacyjny opis! Pozazdrościć! ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie się czyta i ciekawe zdjęcia! Sporo wrażeń jak na jeden wyjazd!

    OdpowiedzUsuń
  3. 25 years old Research Assistant III Fonz O'Hannigan, hailing from Saint-Jovite enjoys watching movies like "Spiders, Part 2: The Diamond Ship, The (Die Spinnen, 2. Teil - Das Brillantenschiff)" and Driving. Took a trip to Brussels and drives a Mazda5. skorzystaj z tego linku

    OdpowiedzUsuń